poniedziałek, 23 maja 2016

Czy zadajesz sobie pytanie - co mam dzisiaj zrobić ważnego dla mnie?

Każdy dzień przybliża Cię do realizowania tego, co naprawdę kochasz. Inaczej wytracasz czas i nawet nie zauważysz, jak czas minie, a Ty nic nie osiągnąłeś. Gdy podążasz nieustannie, patrząc na swój cel, do którego zmierzasz, to pytanie staje się dla Ciebie codziennym przewodnikiem w podróży, jaką jest życie. Ono rozjaśnia drogę, pokazuje na niej drogowskazy, urealnia marzenia, które w Tobie drzemią lub drzemały od dawna. Ono oszczędza Ci czas, bo nie trwonisz go na zupełnie zbędne zajęcia, atrapy, które Cię przyciagają i pozwala Ci realizować siebie. A o to właśnie w życiu chodzi. To nie znaczy, że masz zrezygnować z przyjemności. Ale one są także związane z Twoim celem. Gdy skupiasz się na nim, kolejnym pytaniem dla Ciebie może się stać - co sprawi mi przyjemność, gdy tak stale podążam? Wtedy Twoja radość zacznie się multiplikować, ponieważ nie tylko robisz to, co kochasz, ale wszystko wokół zaczyna Ci sprzyjać. Jesteś i stwarzasz wokół siebie "pole przyciagania", a ono pomaga Ci do realizowania Twoich marzeń i bycia nieustannie w przepływie.

sobota, 21 maja 2016

Nieustannie podążąjąc, także wzrastasz!

Patrząc z perspektywy lat, zauważam, że marzenia się spełniają nieustannie, nawet, gdy o nich nie myślimy stale. Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy kiedyś "zasialiśmy" swoje marzenie, a ono wzrastało powoli. Gdy nie była na nim skupiona uwaga, było jak orzech kokosowy - w grubej skorupie, stąd trudno, aby w szybkim tempie ujawnił się kiełek. Jeśli jednak nasienie było obecne, ono także, wolniej niż inne, zaczynało kiełkować. Tak też działo się moimi niektóymi marzeniami. Od wielu lat, kiedy odeszłam z uczelni, zawsze chciałam do niej wrócić, jednak już inaczej, niosąc i ucząc tego, co kocham, co odkryłam w swoim życiu. Ale wyobrażałam sobie to tak jak zwykle, czyli poszukiwanie możliwości zaistnienia tamże. Dlatego kilka razy aplikowałam o etat, ale zwykle wydarzało się tak, że on był z tzw. konkursu, czyli był już przesądzony. Konkurs bowiem był ogłoszony jedynie z tego powodu, aby przyjąć już pracownika, który miał etat na czas ograniczony. Na początku tego zupełnie nie wiedziałam, potem wydawało mi się, że przecież nie wszędzie tak jest i napewno jest jakaś uczelnia, która po prostu potrzebuje kogoś innego, niezwyczajnego, o interdyscyplinarnym przygotowaniu. Niestety okazywało się, że wcale tak nie jest. Tym uczelniom, do których trafiałam, wcale nie zależało na jakości nauczania, a raczej na stereotypowym odtwarzaniu tego, co ma być w programie, według sztancy. Było to dla mnie szokujące, gdyż zawsze uważałam, że nauka powinna rozwijać się, walczyć o jakość, włączać nieprzeciętność. Szybko przekonałam się, że jest jednak inaczej. Jakiś czas potem zauważyłam, że gdy przestałam zabiegać, zaczęły się pojawiać pojedyncze propozycje z różnych dziedzin i to coraz bliższe temu, co ja wnosiłam. Zastanawiając się nad tym, doszłąm do wniosku, że ja nie nadaję się do odtwarzania czegokolwiek, nawet, gdy to było mi kiedyś znane, ale to nie było "moje". Ja nieustannie podążałąm, rozwijałam się, wzrastałam. Nie chciałam być odtwórcza, bo przecież byłam twórcza. Realizowałam swoje marzenia, nawet, gdy były one poza uczelnią, gdyż tak już nie pasowałąm, szczególnie do obowiązującego systemu stałego oceniania, a nigdy wzrastania, włąsnego wzrastania, także każdego studenta. Potem zaczęłąm uświadamiać sobie, że ja sama mogę tworzyć pewien model kształcenia i systematycznie to opisywałam w swoich książkach. Były to początkowo programy edukacyjne dla różnych środowisk, aby potem "wyrosnąć" w model Uniwersytetu Nauk o Sobie i Życiu. Opublikowałąm to na stronie www.creatorsofchange.eu. Nie promując tego nigdzie, zauważyłąm, że dotarło do tej strony prawie 2 000 osób z całego świata. A więc to jest już coś. Potem zaczęłąm być znajdowana, nie zidentyfikowanymi przeze mnie sposobami i otrzymywałam kolejne propozycje, aby tu i tam coś wygłosić. Potem zaczęłąm też pisać artykuły naukowe i one trafiały do akademickiej prasy. Ostatnio otrzymałam propozycję ze środowiska filozofii akademickiej, do napisania artykułu. Okazało się, że moje podejście jest ważne, transdyscyplinarne, a nawet oczekiwane. Zostałam zaproszona do tej grupy, która do tego jest częścią grupy międzynarodowej i to zarówno teoretyków z różnych dziedzin, jak i praktyków. Tak oto marzenia się spełniają, nawet, gdy sami nieustannie o nie nie zabiegamy. Ponadto, idąc wlasną drogą, stale nie tylko podążamy, ale także wzrastamy, coraz bardziej realizując siebie i zawarty w nas potencjał.

niedziela, 1 maja 2016

Czy marzenia się spełniają?

Jeśli przypomnisz sobie, że miałes kiedyś mnóstwo marzeń, ale one nigdy się nie spełniły - to istotnie tak jest. To tak, jakbyś chciał latać, ale jednoczesnie podcinasz sobie skrzydła lub miał ptaka, ale byś chciał, aby on nigdy od Ciebie nie odfrunął, więc mu związujesz nóżi - on nie odleci. Tak jest też z marzeniami. Jesli je blokujesz lub nie myślisz o nich, nie podlewasz, jak kwiatów, one nie rosną i nie realizują się wcale. Czy chesz, aby cokolwiek w Twym życiu się spełniło? Musisz o to zadbać, troszczyć się, a wtedy zobaczysz rezultaty. Inaczej nie przyjdą! Możesz zobaczyć więcej na mym blogu MOJE TWÓRCZE ŻYCIE. http://mojetworczezycie.blogspot.com

sobota, 16 kwietnia 2016

Stale podążaj!

Jako ludzie jesteśmy nieustannie w drodze. Warto to sobie uświadomić, podobnie jak to, że możemy tę drogę sami odczytywać i mieć wpływ na jej jakość. Jeśli jesteśmy nieustannie w kontakcie ze sobą, jest o wiele łatwiej żyć, gdyż to właśnie "ja", będąc reżyserem swego przedstawienia dobrze wie, dokąd zmierzamy. Nasze doświadczenia pokazują nam kierunek i cel, a my wybieramy drogi - świadomie, mając na uwadze to, do czego chcemy dojść. Nasz cel możemy wcześniej sobie wyobrazić, w wyobraźni stworzyć wszelkie jego szczegóły, a potem... zauważymy, że on się jakby sam zadziewał. TAK, właśnie tego słowa nauczyłam się od małej Ewuni, pracując z wewnętrzną małą dziewczynką (to małe dziecko jest w każdym z nas, ale niestety często poranione i potrzebuje uzdrowienia). W trakcie mojej pracy z uzdrowieniem mego dzieciństwa, moja mała dziewczynka odzyskała swoją spontanicznośc i kreatywność, podając mi "porady" na moje dorosłe życie. Jedną z jej porad była uważność na "dzianie się", to co w psychologii nazywa się synchronicznością, kiedy to chęci spotykają się z okolicznościami. I wtedy zaczyna się "dziejstwo" - a więc dzianie się, realizowanie swego marzenia. Tutaj od razu zapraszam na spotkanie autorskie w Księgarni-Galerii przy ul. Kredytowej 2 w dniu 27 kwietnia 2016 roku p.t. WZRASTANIE I ZGŁĘBIANIE W PROCESIE ODKRYWANIA SIEBIE – czyli wewnętrzna alchemia „stawania się” człowieka. Każda z moich książek jest bowiem o rozwoju. Jako poszczególni ludzie, jesteśmy w trakcie życia konfrontowani z różnego rodzaju doświadczeniami, włączając relacje z ludźmi. Jeśli uczynimy je świadomymi, pokażą nam one nie tylko „lekcje w szkole życia”, ale sens naszej drogi – skąd przychodzimy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Naszym zadaniem jest odkrycie indywidualnych znaczeń i ich sensu, a im bardziej poddajemy refleksji to, co się nam wydarza, tym bardziej odkrywamy „piwnice, parter, ale i poddasze” naszego istnienia. Rozumiemy wtedy coraz bardziej po co tu przyszliśmy? i co mamy przekazać innym ze swojego doświadczenia? Nasza droga jest więc zgłębianiem tego, co w nas głęboko ukryte i potrzebuje transformowania, ale i wspinaczką wysokogórską, aby stamtąd zobaczyć niebo, „polerując diament”, którym jesteśmy.

sobota, 9 kwietnia 2016

Czy realizowanie marzeń jest realne?

Gdy zaczynałam ten blog, było to już sześć lat temu. Z poerspektywy czasu mogę powiedzieć, że udało mi się zrealizować wiele marzeń. Można by podzielić te zrealizowane marzenia na kategorie: 1. podróże 2. rozwój osobisty 3. rozwój zawodowy 4. moje zachcianki 5. moje osiągnęcia Na razie to tyle. Uzupełnię tę listę jeszcze później. Mając w pamięci poprzednie posty, byłam skupiona na tym, czego pragnę. Do niektórych mych pragnień podchodziłam z pewnym dystansem, uważając, że może kiedyś, stąd były one brane pod uwagę, ale bardziej jako coś mniej realnego, a nie na teraz. Do innych podchodziłam z większą determinacją, a wręcz z emocjonalnym zaangażowaniem. Przez parę lat np. marzyło mi się zamieszkanie w innej okolicy. Nie lubiłam miejsca, które zasiedlałam całe lata, ale wtedy były takie czasy, że nie wybierało się, gdzie się chce mieszkać, tylko dostawało przydział. A potem mieszkało na zasadzie siły rozpędu. Po latach, gdy dzieci odleciały z gniazda, zaczęłąm zauważać, że nie jest to miejsce moich marzeń. ale nie bardzo wierzyłam, że jest możliwe, aby coś z tym zrobić. Tak przeminęło kilka lat. Coraz bardziej zaczął mi jednak ten stan dokuczać, a więc postanowiłam zrobić krok - zgłosić mieszkanie do agencji i czekać. Potem zdecydowałam jednak, że zacznę czegoś szukać, bo tak naprawdę nie wiedziałąm, czego tak naprawdę chcę. Z tych krajoznawczych wycieczek nauczyłam się wiele, a przede wszystkim tego, czego nie chcę. W ten sposób mój obraz zaczął się powoli krystalizować, aż wreszcie zapisałam to, co chciałabym, aby się zmaterializowało. Gdy w kolejnym roku miałam już swoje nowe mieszkanie - sięgnęłam po notatki i okazało się, że to, co otrzymałam, jako spełnienie mego marzenia, było nie tylko tym, co chciałam, ale czymś o wiele lepszym. Zacznij marzyć i zacznij robić cokolwiek, aby to poruszyć! To przyjdzie, gdy tylko będziesz chcieć i robić drobne kroki w tym kierunku. Reszta zadzieje się sama!